czwartek, 14 stycznia 2016
środa, 9 grudnia 2015
środa, 2 grudnia 2015
Jesienne analogi cz. 1
Zapełnienie tej kliszy zabrało mi rekordowo dużo czasu, na dworze już śnieg a na zdjęciach jeszcze babie lato. Oto kilka jesiennych kadrów z mojej zabytkowej Praktiki.
niedziela, 1 listopada 2015
Sobota w Ogrodzie Saskim
Zwiedzamy Warszawę razem z naszym synem :) Jeden z ostatnich ciepłych weekendów tej jesieni wykorzystaliśmy na wycieczkę do Ogrodu Saskiego .
poniedziałek, 28 września 2015
Niedziela na farmie dyń
Lato minęło, blog porasta mchem a nieopublikowane zdjęcia aż kipią na dysku!
Od ostatniej notki Piotrek zdążył skończyć pół roku i wyhodować dwa zęby, pojechaliśmy na Mazury pierwsze wakacje we troje, odwiedziliśmy też Łódź, Szczecin i Kraków, spędzaliśmy weekendy w plenerze, paliliśmy ogniska, spacerowaliśmy po lasach, byliśmy nad Wisłą i w Łazienkach. Może jeszcze kiedyś uda mi się nadrobić te zaległości, ale tymczasem obiecuję sobie aktualizować bloga na bieżąco. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz... ale może tym razem się uda ;)
Wczoraj wybraliśmy się na podwarszawską farmę dyń (http://farmadyn.pl/) i chociaż Piotrek jest jeszcze za mały na zabawę z tamtejszymi zwierzakami czy bieganie po labiryncie ze słomy, to pogoda nam dopisała i udało się zrobić kilka zdjęć.
Piotrek pooglądał kaczki, kury, prosiaczki i króliki, poznał też cielaczka :)
Dyń było mnóstwo i były przepiękne, dojrzałe i kolorowe, aż chciałoby się kupić przynajmniej po jednej z każdego rodzaju! W końcu do domu wróciła z nami jedna, tradycyjnie pomarańczowa, dzisiaj planuję doczytać, co smacznego mogę z niej zrobić. Pewnie przynajmniej część przerobię na przecier dla Piotrka, który próbował już puree dyni ze słoiczka i całkiem mu smakowało. Ciekawe, czy moja produkcja też przypadnie mu do gustu :)
Od ostatniej notki Piotrek zdążył skończyć pół roku i wyhodować dwa zęby, pojechaliśmy na Mazury pierwsze wakacje we troje, odwiedziliśmy też Łódź, Szczecin i Kraków, spędzaliśmy weekendy w plenerze, paliliśmy ogniska, spacerowaliśmy po lasach, byliśmy nad Wisłą i w Łazienkach. Może jeszcze kiedyś uda mi się nadrobić te zaległości, ale tymczasem obiecuję sobie aktualizować bloga na bieżąco. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz... ale może tym razem się uda ;)
Wczoraj wybraliśmy się na podwarszawską farmę dyń (http://farmadyn.pl/) i chociaż Piotrek jest jeszcze za mały na zabawę z tamtejszymi zwierzakami czy bieganie po labiryncie ze słomy, to pogoda nam dopisała i udało się zrobić kilka zdjęć.
Piotrek pooglądał kaczki, kury, prosiaczki i króliki, poznał też cielaczka :)
Dyń było mnóstwo i były przepiękne, dojrzałe i kolorowe, aż chciałoby się kupić przynajmniej po jednej z każdego rodzaju! W końcu do domu wróciła z nami jedna, tradycyjnie pomarańczowa, dzisiaj planuję doczytać, co smacznego mogę z niej zrobić. Pewnie przynajmniej część przerobię na przecier dla Piotrka, który próbował już puree dyni ze słoiczka i całkiem mu smakowało. Ciekawe, czy moja produkcja też przypadnie mu do gustu :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)